Takie sobie bajanie – Marzena Janowska
Pisze wiersze, czasem krótkie opowiadania, w lekki i żartobliwy sposób przedstawia historię Tarnobrzega, do tego jeszcze fotografuje.

Fot. archiwum prywatne
Pani Marzenko, ma Pani talent a nawet kilka..
Nie, chyba nie. Jestem zwykłą Marzenką, która w szkole miała spore problemy z wypracowaniami. Robiłam straszne błędy ortograficzne, za które miałam zawsze obniżaną ocenę. Nikt nie powiedział mi, że mam jakiś talent.
Szkoda, że nikt tego nie zauważył.
Nie tylko nie zauważył, ale informacje zwrotne, jakie wówczas dostawałam, podkopały moją pewność siebie na długie lata.
Przykro mi. Jest Pani jednak niezwykle silną osobą, ponieważ mimo wszystko pozbierała się Pani i zaczęła pisać.
Odejdę ci kiedyś
zapłaczesz kochany
Docenisz, że byłam
plasterkiem na rany
Odejdę jak wstanę
odejdę w dal siną
I znikła jak mgiełka
pod rękę z przyczyną
(tekst MarJan)
Przyszedł taki moment w życiu (koło 40 śmiech), że postanowiłam coś pozostawić po sobie i postanowiłam pisać. Początkowo zaczęłam prowadzić fanpage na Facebooku z prezesem Krzysztofem Watraczem, na którym pisaliśmy o różnych ciekawostkach dotyczących naszego miasta.
I tak zaczął się Pani rozwój.
Na pewno coś ruszyło. Zdaję sobie sprawę, że jeszcze daleka droga przede mną i czeka mnie dużo pracy.

Fot. MarJan
Czerwony mosteczek
Jest jedno miejsce dusz zakochanych Mostek czerwony gdzieś w Tarnobrzegu Gwiazdy tam tańczą walca parami gałęzie szepcą swą miłość drzewu |
Wietrzyk gdzieś w kącie przytula liścia Księżyc z chmureczką się obejmują A my tu , teraz czas się zatrzymał O tak wiem dobrze co oni czują*Tekst i fot. MarJan) |
Skąd Pani czerpie tematy do swoich wierszy?
Z życia, obserwacji ludzi i przyrody. Mam dużą podzielność uwagi i myślę, że jestem też bardzo spostrzegawcza (śmiech). Lubię pisać bajki, które kończą się morałem lub jakąś mądrą myślą.
Kiedy najczęściej Pani pisze?
Piszę kiedy mam czas, najczęściej między gotowaniem obiadu a karmieniem dzieci, sprzątaniem i innymi obowiązkami.
Nie chce się jednak Pani ujawniać, ponieważ wiersze zamieszczane są pod pseudonimem MarJan.
Rzeczywiście, nie chcę pisać pod własnym nazwiskiem.
Czy myślała już Pani nad zebraniem swoich wierszy i wydaniem tomiku?
Przyznam, że tak, ale kto to będzie czytał? (śmiech). Jeszcze muszę się wiele nauczyć, ale kto wie. Przyznam się, że chciałabym kiedyś wydać taki tomik, który w dodatku byłby ilustrowany moimi fotografiami.

Fot. MarJan
No właśnie, drugą Pani pasją jest fotografia.
Uwielbiam fotografować, choć na razie robię to tylko telefonem. Lubię bawić się światłem, kolorami, przedstawiać jedną rzecz na kilka różnych sposobów. W ogóle lubię fotografię – zwłaszcza stare czarno-białe zdjęcia.
Oprócz tego znajduje Pani czas na prowadzenie kilku grup na Facebooku.
W tej chwili piszę już tam rzadko, nie mam jednak aż tak dużo czasu.

Fot. MarJan
Skąd się wzięły u Pani historyczne zainteresowania?
Zawsze interesowałam się historią, choć uważam, że powinno się ją inaczej uczyć. Do mnie a myślę, że do również wielu innych osób, nie przemawiają suche fakty typu data, nazwisko, miejsce. O ile lepiej można by zapamiętać wiele rzeczy, gdyby ktoś podawał nam różne ciekawostki, najlepiej jeszcze w jakiejś zabawnej formie. Ot choćby taki wierszyk:
Gdzie Wisła płynie gdzie zalew Machów Siarką słynącym lecz to nie Kraków W mieście na górce gdzieś jednym z bloków mieszkała Ania z rodziną kotów Wieczorem mleczko wlewa w miseczkę dla siebie również w filiżaneczkę A po jedzonku hop, hop do łóżka |
Ania już głaszcze pupila ,,Puszka” Są nierozłączni są tacy sami Wody się boją lecz mama gani Razu pewnego jak brudna była to się językiem cała umyła Mama jest w szoku aż oniemiała Czy dobry pomysł ta Ania miała ? |
Tak jak Pani robi to teraz?
Można tak powiedzieć. Jestem tarnobrzeżanką i interesują mnie dzieje naszego miasta. Nie mogę przejść obojętnie obok niszczejących zabytków, starych budynków. Przecież to nasza historia, tego nie da się potem odbudować.
Jakimi wartościami kieruje się Pani w życiu? Co jest dla Pani najważniejsze?
Sprawiedliwością, zawsze staję po stronie słabszych, pokrzywdzonych, biednych. Mam misję społecznikowską i chyba … niezdiagnozowane ADHD. Mnie po prostu nosi, lubię cały czas być czynna, coś robić.
Jak radzi sobie Pani w trudnych chwilach?
Duszę wszystko w sobie (tylko najbliżsi wiedzą, że mam jakiś problem) albo chwytam za pióro lub za aparat w telefonie.
Z czego jest Pani najbardziej dumna?
Oczywiście z moich dzieci. To chyba najlepsze, co mi się w życiu przytrafiło. Jestem typową matką Polką. Rodzina jest dla mnie najważniejsza, zawsze stawiam ją na pierwszym miejscu.
Plany na najbliższą przyszłość?
Chciałabym o każdym tarnobrzeskim obiekcie napisać taki wiersz – laurkę.
Marzenia?
Życzę w takim razie, by wszystkie te marzenia pomału się spełniały.